Z Warszawy do Gdańska w jeden dzień?

Alternatywna trasa rowerowa Warszawa - Gdańsk

Z Warszawy do Gdańska w jeden dzień?

19 lutego, 2018 Blog 0

Prezentujemy dziś relację z przejazdu tasy Zielona 7 w jeden dzień, którą wysłał do nas Krzysztof  ​​​​​​​​​​​​​​​​​​

Jeszcze 2 lata temu ważyłem praktycznie 130kg a rower był mi znany z czasów mojego dzieciństwa jako WIGRY3. Postanowiłem coś zmienić w swoim życiu i zapisałem się na siłownie. Pewnego dnia w trakcie ćwiczeń na siłowni dobiegła mnie bardzo głośna muzyka z jednej z sal, zajrzałem.

Były to zajęcia spinningu.  Kasia ostro męczyła niekończącymi się podjazdami grupę śmiałków J. Tak się to wszystko zaczęło…

Wtedy nawet nie wyobrażałem sobie, że mogę przejechać rowerem na jeden raz z Warszawy do Gdańska.  Po ponad 2 latach ciągłych ćwiczeń, wyrzeczeń kulinarnych, 30 kg mniej na wskazaniach wagi oraz kilku zdobytych dystansach poczułem się gotowy na kolejne wyzwanie. Było nim Warszawa – Gdańsk w jeden dzień(rano fotka przed Kolumną Zygmunta, wieczorem fotka przed Fontanną Neptuna), a wszystko po drogach naszej wspaniałej ZIELONEJ7.

Najpierw przygotowania roweru, schodzenie z wagi na każdej możliwej części, odchudzanie elementu po elemencie, udało się zejść do 10kg J. Potem dokładny serwis, slick’owe kapciuszki i rower gotowy. Następnie analiza trasy oraz co i kiedy jeść… Zdecydowałem się na własne posiłki, żele oraz shot’y magnezowe. W trakcie jazdy suszone figi oraz daktyle i duuuużo izotoników. Jako główne dania zapodałem sobie dziki ryż z parowaną piersią indyczą omaszczone oliwą z oliwek. Takie posiłki zapewniły mi dużo wolno-wyzwalanej energii.

Jak mam być dokładny to miałem ze sobą:

1)      1) 0,5kg piersi indyczej

2)      2) 200g ryżu dzikiego

3)      3) 5 snicekrsów

4)      4) 3 shoty magnezowe (2 dodatkowo wypiłem przed snem na dwa dni przed trasą)

5)      5) 4 żele energetyczne

6)     6) 200g suszonych fig

7)      7) 200g suszonych daktyli

8)      8) 400g bananów

 

 

Start zaplanowałem na 3:30, chłodno, mały ruch i świta. Początek był łatwy, proste drogi, żadnych górek, pogoda słoneczna, ale nie za ciepło. Miło leciały kilometry, podziwiałem widoki świetnie zaplanowanej ZIELONEJ7. Na około 60km polecam miejscowość Joniec nad Wkrą. Świetne miejsce na wypoczynek a nawet i biwak. Pierwszy przystanek zrobiłem przed Mławą, w cieniu lasu wciągnąłem pierwszy indyczy posiłek J na deserek żel energetyczny, jaaami pomarańczowy 🙂

 

Po odpoczynku, dalej w trasę.

Po wyjechaniu z Mławy skończyły się płaskie tereny, trasa zaczęła być coraz bardziej męcząca, wiatr zmieniał kierunki, długie odcinki musiałem walczyć z wiatrem czołowym ale trasa dalej układała się całkiem fajnie. Małe natężenie ruchu i niekończące się połacie łąk, lasów powodowały, że czułem się jak jedyny osobnik na Ziemi. Na około 240km (przed Ostródą) pojawiły się pierwsze chwile zwątpienia. Czułem się osamotniony, audiobook „Ojciec Chrzestny” nie pomagał, każdy mój ulubiony kawałek z playlisty był nieznośnym zgiełkiem J. W tym błogim stanie dojechałem do Ostródy. Odpoczynek nad Jeziorem Drwęckim podładował moją psychę, jednak gdy spojrzałem w górę, straszyć zaczęły mnie granatowe chmury i błyski. Pognały mnie one w dalszą drogę. Po wyjechaniu z Ostródy, gdy znalazłem się na drodze miejscowości Morąg chmury rozerwały się. Ulewny deszcz dopadł mnie, zatrzymałem się pod drzewem, przebrałem skarpetki na wodoszczelne, płaszcz na plecy, osłona przeciwdeszczowa na plecak i torbę podsiodłową i w drogę…Ten odcinek trasy ZIELONEJ7 uważam za najtrudniejszy. Non stop podjazdy, dodatkowo w deszczu. Na tym odcinku pojawiło się kolejne zwątpienie, ale zbliżający się koniec trasy dodawał mi sił i jechałem dalej. Wyśmienitą nagrodą tej kilkunastokilometrowej wspinaczki jest wspaniały zjazd zaczynający się zaraz za tablicą „ELBLĄG” – ponad 6km ciągle z górki 🙂

 

Ostatni odcinek ZIELONEJ7 postanowiłem przejechać po najmniejszej linii oporu.

Ciągle padający deszcz spowodował że chciałem jak najszybciej dojechać do Gdańska. Zatem ze wspaniałej, spokojnej trasy ZIELONEJ7 wbiłem się na tradycyjną trasę7 J średnia prędkość podskoczyła. Każde 10km bliżej Gdańska powodował, że czułem się coraz lepiej. Ostatni odcinek trasy przejechałem na wyższej kadencji i prędkości niż jej początek. Wydaj mi się, że trochę pomogła mi adrenalina i coraz bardziej realna myśl, że udało mi się. Po 18 godzinach i 26 minutach stałem pod Fontanną Neptuna J.

 

 

Jakie mam wnioski po przejechaniu 370km? Może nie ma ich zbyt wiele i nie będą to jakieś mądrości, ale podzielę się nimi z Wami:

 

1)Trasa ZIELONA7 to naprawdę wspaniale zaplanowana droga, pełna malowniczych miejsc i z pewnością jeszcze raz ją przejadę, ale w minimum 3 dni.

2)Nie planuj przystanków na długich trasach, pozwól niech Twój organizm zaplanuje je za Ciebie.

3)Dbaj o tętno, na dystansach 150+ trzeba dbać o serce

4)Wysoka kadencja na mniejszym obciążeniu spowoduje że nie przemęczysz nóg

5)Z górki też staraj się pedałować, nie powoduje to wychładzania rozgrzanych mięśni

6)Ten wyczytałem na jakimś forum i podoba mi się najbardziej: „Włóż 2 cegły do plecaka, jak poczujesz zmęczenie, wyrzuć je, a poczujesz ulgę :)”

Jeszcze raz wielkie dzięki za zaplanowanie ZIELONEJ7, pozdrawiam i do zobaczenia w trasie.

 

 

track dostępny jest pod linkiem:

https://www.endomondo.com/workouts/364716832/5053122?country=pl&lang=en&measure=metric&o=course